Inni ludzie - recenzja spektaklu
2020-02-12 13:16:14"Inni ludzie" Doroty Masłowskiej, to książka ponadczasowa. Niezwykła w swej formie i treści. W zabawny i nonszalancki sposób opowiada o samotności i niedoścignionych marzeniach. Przedstawienie jej na deskach teatru to nie lada wyzwanie, nawet dla najbardziej doświadczonych aktorów. Właśnie przed takim zadaniem zostali postawieni debiutujący reżyser Maciej Stuhr oraz studenci IV roku Akademii Sztuk Teatralnych we Wrocławiu.
Zobacz zdjęcia ze spektaklu >>
Słowa z pełną mocą
Młodzi aktorzy w bardzo dobitny sposób wypowiadali słowa, których mocne wybrzmienie mialo odegrać głowną rolę w spektaklu. Był on jednak przy tym lekki i zabawny, jedynie owiany smutkiem, który okazał się wszechobecny w życiu każdego z bohaterów. Wulgarne, slamsowe ulice Warszawy zostały przeniesione na deski teatru i opatrzone wspaniałą, kolorową scenografią oraz pięknymi kostiumami, które wprowadzały nas w blokerskie klimaty współczesnych miast.
Muzyka pokoleń
Choć reżyser zrezygnował z formy musicalowej, sztuka była pełna muzyki. Zaczynając od klasyków, aż po wszechobecny rap, można było wsłuchać się w pełne dynamizmu adaptacje stworzone przez Michała Gorczycę. Zresztą cały spektakl był bardzo intensywny i dynamiczny. Dialogi płynnie przechodziły od mowy do intensywnego rapu, który był pełen prawdziwych i wzruszająch emocji. Aktorzy emanowali energią i zabawnością odgrywanych przez siebie ról, przez co wprowadzona atmosfera była luźna i zabawna, mimo rzeczywistego smutku fabuły. Moża więc powiedzieć, że pozornie komediowa adaptacja skrywała w sobie malutka tajemnicę, która została odkryta przed widzami dopiero pod koniec historii.
Historia codzienności
Głównymi bohaterami opowieści są Kamil, zwany Spluczką (Adam Rosa), marzący o nagraniu hip-hopowej płyty i dorabiający jako uliczny dealer oraz uwięziona w nieszczęśliwym związku Iwona (Dominika Zdzieniecka), którą łączył z mężem jedynie kredyt i chcęć zatrzymania luksusowego życia. Ich losy splata gwałtowny romans, który nie ma szans na przyszłość. W głowny wątek wplątywane są sceny z codzienności: szkoła, dom, praca, rodzina. Wszystko to, choć na pozór wartościowe, więzi bohaterów w szarej rzeczywistości. Budowane romanse, związki, kłótnie przedstawione w nieco groteskowy sposób, są wspaniałym odbiciem naszego osobistego małego świata i bagażu doświadczeń, którym dysponujemy. W związku z tym nieco przekrzywiona rzeczywistość bohaterów staje się nam bliska. Wszystko to jest efektem doskonałych rozwiązań reżyserskich, wprowadzonych przez Macieja Stuhra oraz asystenta reżysera Tomasza Ostacha.
Drugi plan na pierwszym planie
Opowieść wyreżyserowna przez Sthura jest tak chaotyczna, jak w zamyśle Masłowskiej. Aktorzy przekazują sobie kwestie jak piłeczkę, będąc przy tym niezwykle skrupulatnym i precyzyjnym. Ich grę można określić mianem szwajcarskiego zegarka. Dosadne a przy tym lekkie budowanie postaci sprawia, że spektakl nie jest ciężki, a wręcz staje się pełen komediowego polotu i wdzięku. Kreacje bohaterów są wyraziste, podobnie jak budowane charaktery. Ujęta codzienność jest przedstawiona w tak zabawny sposób, że nawet drugoplanowe postacie mogą zostać zapamiętane na długo. Na szczególną uwagę zasługuje w tej kategorii przede wszystkim postać uwielbianego przez tłumy wina Carlo Rossi (Paweł Wydrzyński). Uczłowieczenie wina? Hit!
Nic dodać, nic ująć
"Inni ludzie" to sztuka, którą powinien zobaczyć każdy z nas. Jest doskonale zaadaptowana i zagrana, pełna komedii i wartościowego przekazu. Łączy w sobie dobry humor i przemyślaną fabułę. Bez zastanowienia można powiedzieć, że nawet bardzo wymagajacy widz znajdzie tu coś dla siebie. Zasługą tego są przede wszystkim młodzi aktorzy, którzy spisali się na złoty medal oraz niezastąpiony Maciej Stuhr, który po raz kolejny pokazał swój niezwykły talen i obronił dar zawodowy.
Gabriela Biega
fot. Krzysztof Zatycki