"Zmierzch - Świtem" wraca na deski Teatru Polskiego we Wrocławiu [FOTO]
2021-11-19 09:07:54Teatr Polski we Wrocławiu zaprasza ponownie na spektakl „Zmierzch - Świtem” w reżyserii Jana Szurmieja. Pierwotnie przedstawienie miało wyłącznie premierę online (30 i 31 stycznia 2021 roku), a już 20 listopada 2021 r. zostanie po raz pierwszy zagrane z publicznością na Dużej Scenie im. Jerzego Grzegorzewskiego. Jak efektowny i barwny jest to spektakl zobaczycie na naszych zdjęciach z próby prasowej >>
O spektaklu "Zmierzch - Świtem"
Spektakl objęty patronatem Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
"Zmierzch - świtem" to opowieść o tym, jak ginie świat Odessy sprzed stu lat. Jak żyli i jak umierają bohaterowie tego czasu. Zanurzamy się we wrzącym miłością i zbrodnią czasie przełomu. Kiedy Zmierzch odchodzi i staje się... Świtem. Akcja toczy się w zaułkach Mołdawanki, na ulicach, w traktierniach i szalonych kabaretach umierającego miasta. Bohaterów przedstawienia poznajemy przez fabularną opowieść, ale i przez wkomponowane w całość songi.
Na scenie oglądamy kilkudziesięciu aktorów, którzy wprowadzają nas w zaskakujący dziś egzotyczny czas, kiedy stary i znany z doświadczenia świat ginął pod butem nieubłaganej, czerwonej rewolucji. Słuchamy też pieśni sprzed lat, ale i tych napisanych współcześnie, które pełniej pozwolą widzom poznać tamten świat. Najnowsze przedstawienie Jana Szurmieja oparte jest na twórczości Izaaka Babla. Oprócz dramatu "Zmierzch" wykorzystane zostały wątki z "Opowiadań odeskich" i innych utworów.
Romantyczny świat Odessy i niszczycielski system
- W tym spektaklu chciałem ukazać piękny, romantyczny świat Odessy i żydowskiej dzielnicy Mołdawianka. Świat romantyczny, rządzący się swoimi prawami w dekalogu - może gangsterskim, ale jakże szlachetnym (…). Świt nadchodzącego nowego świata okazał się również czarną nocą, która po prostu zniszczyła ten cały świat romantyczny, czyli przyszedł tak zwany Ober gangster – system, który zmienił jednostki, system, całe społeczeństwa i jako Hydra odradza się nawet we współczesnym świecie. I gdybym nawiązał - może to nie będzie popularne, do sytuacji co się stało parę lat temu na Ukrainie i co się dzieje teraz w kontekście manipulacji na Białorusi na granicy itd. To cały czas ta Hydra odradza się i gdzieś nas dotyka, nawet w dzisiejszych czasach. I o tym jest ten spektakl. O ludziach, którzy prawdziwie kochają. O tych, którzy zostali zniewoleni przez nowy system. Ci, którzy uwierzyli w ten nowy system, nowy świat. Są też ci, którzy ponieśli ofiarę zawierzając systemowi. Tą ofiarą był Izaak Babel, który był pisarzem w armii i został zamordowany, bo stał się niewygodny - tłumaczy reżyser Jan Szurmiej.
Piosenki i spotkanie z publicznością
- Moja postać w pierwszej części przedstawienia jest dużo bardziej symboliczna. Jestem pomiędzy scenami, a w drugiej części pojawiam się już bardziej przy Beni. Trochę go dopinguję do tych różnych działań, jednocześnie mając świadomość tego, że ta historia nie kończy się dobrze i ona musi tak się spełnić, a nie inaczej, bo tak się zadziało - mówi Katarzyna Janekowicz, grająca Mołdawankę, Symbol Żydowskiej Dzielnicy w Odessie.
- Pamiętam, jak graliśmy pierwszy streaming tego spektaklu i zgasły światła i wiedzieliśmy, że idą napisy i mamy przemilczeć to, to się zrobiła taka naprawdę długa minuta ciszy. Symbolicznie mówię minuta ciszy, bo po prostu było to tak wzruszające i poruszające, że po prostu wiemy, że to poszło dalej, ale jednocześnie nie mamy tego odbioru od widzów. Grając online, nie mamy publiczności, którą czujemy. To było takie wstrząsające uczucie, że ten widz jest, ale też go nie ma i bardzo czekaliśmy na spotkania na żywo. To jest kompletnie coś innego. Cały sens teatru polega na tym, że widz jest na widowni, blisko nas - komentuje Katarzyna Janekowicz.
- Jako Mołdawanka, ja działam tylko piosenkami. Mamy tylko jeden dialog z Benią i to jest jedna króciutka scenka, natomiast całe moje wyrażanie się w tym spektaklu jest przez śpiewanie. Dlatego ja to tak nazwałam, że jestem struną, która brzęczy w zależności od tego, co się dzieje, bo te piosenki są wprowadzające w to, w jaki świat wchodzimy. One są o szczęściu, one są o stracie, one są o całym życiu. To jest jakby mój język w tym spektaklu - tłumaczy aktorka.
Anna Krysik/Michał Derkacz
fot. Krzysztof Zatycki