Pomiłość. Przeraźliwie kiczowate i banalne historie - recenzja festiwalowa
2022-05-30 17:14:04Co rządzi światem? Władza dyktatora połączona z wielkim bogactwem, zapominająca o humanitarnym traktowaniu drugiego człowieka? Grupa ludzi, nastawiona na cel, jakim jest uratowania ludzkości przed złem? Czy może prawdziwe, skrywane lub otwarcie prezentowane uczucia, a wśród nich trwała przyjaźń, trochę bólu i cierpienia, przeplecionego skomplikowaną miłością? Odpowiedzi będzie tyle, ile osób zada sobie to pytanie.
Studencie IV roku wrocławskiego Wydziału Lalkarskiego Akademii Sztuk Teatralnych im. S. Wyspiańskiego w Krakowie, w spektaklu dyplomowym „Pomiłość. Przeraźliwie kiczowate i banalne historie”, przedstawiają nowy świat – wyzwolony od namiętnych i prawdziwych uczuć. Spektakl był grany w ramach 6. Przeglądu Nowego Teatru dla Dzieci we Wrocławiu.
Wyzwolenie od…wszystkiego
Rzeczywistość zaprezentowana przez młodych aktorów jest, najprościej mówiąc, smutna. Jest przerażająca wręcz. Odpycha samą myślą o tym, że istnieje chociażby najmniejsza szansa, że w przyszłości może się tak wydarzyć. Pytanie tylko: skąd pomysł na takie abstrakcyjne wizje? Wykreowany świat jest miejscem, w którym nie ma możliwości do wzajemnego dotyku, intymności, czułych spojrzeń czy negatywnych komentarzy. Jest tylko radość, taniec i kontrolowana zabawa. Brzmi dobrze? Dodać do tego trzeba, że miłość i przywiązanie również nie wchodzą w grę. A przecież każdy chce kochać!
Na scenie pojawia się grupa, z pozoru podobnych do sobie ludzi, w której zarysowane są indywidualne charaktery. Nie zawsze są one widoczne, brakuje w pewnych momentach zdecydowanych działań ze strony poszczególnych osób, ale wszystko wyjaśnia się w wizjach, przenoszących do zupełnie innego wymiaru. Dopiero tam, widz, może poznać prawdziwe „ja” bohaterów. To właśnie wtedy ostro rysuje się każda z postaci. To również przestrzeń, w której można odważnie pokazać swoje myśli i pragnienia. Jest to wykorzystane w 100%, bo każda z następnych scen, różni się od tej poprzedniej.
Banalne i szczere
Zgodnie z tytułem spektaklu, opowiadane historie są banalne, kiczowate ale jakże prawdziwe. Nikt na siłę nie próbuje wymyślać nowych, nieznanych tematów. Jest to bardzo ciekawe, bo odnosi się wrażenie, że większość poszukuje świeżego i innowacyjnego spojrzenia na miłość. Tymczasem studenci z AST biorą na warsztat historie stare jak świat i przedstawiają je w piękny sposób. Służą im do tego balony, lalki, muzyka i taniec, a więc cała scenografia (Karolina Kempińska pod opieką dr Mateusza Mirowskiego) i choreografia (Marysia Bijak), która odgrywa niemałą rolę.
W scenariuszu znalazło się miejsce na opowiedzenie o uczuciach młodych i starszych – nikt nie został pominięty. Wniosek jest jeden: miłość nie ma wieku, nie ma płaci, jest wyjątkowym stanem, który dotknąć może każdego. Te piękne historię nie zawsze mają szczęśliwe zakończenie, ale to dobrze. Przecież miłość jest toksyczna, skomplikowana, bezsensowna ale też trwała, wierna i zamykająca się w swojej rutynie. To wielki atut spektaklu, bo pokazuje, jak wygląda życie, takie codzienne, zwykłe.
Magiczno-kosmiczna aura
Reżyserka, Agata Kucińska, zadbała o naprawdę interesującą atmosferę. Z pewnością pomaga w tym muzyka, za którą odpowiada Ignacy Wojciechowski (pod opieką dr hab. Sebastiana Ładyżyńskiego). Wypływające dźwięki są bardzo uzależniające. Wprawiają widza w delikatny trans, a są również zaproszeniem do wytworzonego świata. Muzyka nie jest tutaj tylko dodatkiem, a opiera się na niej także słowo.
Atmosfera, która panuje na scenie, jest mieszanką różnych działań i zachowań. Akcje łamią powroty do rzeczywistości, a wybijają ją wizje poszczególnych bohaterów. Nie ma czasu na dłuższe zatrzymanie, więc tym bardziej na nudę. Do tej, nieco dziwnej, przestrzeni, w której każda z postaci wygląda identycznie, trudno się przyzwyczaić. O wiele bardziej intrygująco robi się z każdą nową historią, bo to one są głównym powodem tej ekscytującej aury.
„Pomiłość. Przeraźliwie kiczowate i banalne historie” to spektakl, którzy urzeka wizualnie. Jest estetycznie, precyzyjnie i bardzo kreatywnie przygotowanym występem. Aktorzy świetnie radzą sobie z ogrywaniem przedmiotów, a tych wcale nie tak mało. Dodatkowo, ich gra i wejście w rolę, są kolejnym pozytywnym wydźwiękiem. Świetnie opowiadają kolejne historię, ukazując nagą prawdę – wszyscy wszystko wiedzą o miłości, a w rezultacie nikt nie wie o niej nic. Czy to właśnie dlatego na końcu zamykane są drzwi, jako znak sprzeciwu na dopuszczenie do siebie tych pięknych ale i skomplikowanych uczuć?
Klaudia Kowalik
fot. Natalia Kabanow