Nie karmić potwora - recenzja spektaklu
2021-11-29 12:44:10„Nie karmić potwora” to nowy spektakl Teatru Układ Formalny z Wrocławia, którego premiera odbyła się 26 listopada 2021 roku. Przedstawienie w reżyserii debiutującego na tym stanowisku Macieja Rabskiego porusza bardzo trudną tematykę depresji rodzica widzianej z perspektywy dziecka. Czy młodzi twórcy potrafili w wiarygodny sposób przedstawić historię ucznia, zagubionego w koszmarach, które nawiedzają go na jawie i we śnie? Czy poziom artystyczny dorównuje wysoko postawionej przez tematykę poprzeczce? Czy młodzież zrozumie przekaz, tak niedosłownie i metaforycznie zawarty w tym spektaklu? Tak, tak, tak!
„Nie karmić potwora” to przedstawienie, pokazujące jak młode pokolenie aktorów i realizatorów potrafi dotykać szalenie delikatnych i trudnych psychologicznie tematów, brawurowo korzystając z nowoczesnego języka teatru, nie wpadając przy tym w pułapkę banału i przerostu formy nad treścią.
Przedstawienie to jest kwintesencją scenicznych kontrastów, gdzie oszczędna scenografia jest jednocześnie efektowna i pomysłowa. Jezioro po którym poruszają się bohaterowie, stanowi metaforę już samo w sobie, dając jednocześnie sposobność do prezentacji trudnych technicznie, ale jakże imponujących popisów aktorskich.
Co więcej, oprawa scenograficzna wcale nie skończyła się na wypełnieniu sztucznego basenu wodą. Twórcy (dosłownie) postawili na duże, ruchome plansze, które służą do komunikowania różnych rzeczy w postaci wyświetlanych z rzutnika napisów, klipów czy wizualizacji, ale też pełnią rolę rozsuwanych drzwi, z których w czasie spektaklu korzystają aktorzy. Doskonale zagospodarowano też niewielkie przestrzenie po bokach „brodzika”, gdzie rozstawiono stojaki z mikrofonami, używanymi w kilku scenach.
Na osobną pochwałę zasługują kostiumy, wśród których oprócz typowych strojów przeciwdeszczowych, zobaczymy fenomenalne kreacje dla tytułowego potwora, dziwnego stwora z rozlewiska, a nawet przebrania nadmuchiwanych T-Rexów, które biorą udział we fragmencie, wywołującym salwy śmiechu na widowni.
Śmiechu w spektaklu o depresji? Tak, i za to należą się kolejne słowa uznania. To jest chyba największy atut nowego przedstawienia Układu Formalnego. Trudny temat depresji wcale nie sprawia, że widzowie są zmuszeni do śledzenia pasma traumatycznych przeżyć małego chłopca, którego ojciec wpada w szpony potwora-depresji.
To nawet nie jest smutny spektakl, choć oczywiście nikt tutaj nie robi sobie żartów z choroby, dotykającej coraz więcej młodych osób. Udało się znaleźć w tym wszystkim idealny, złoty środek, a trudne emocjonalnie sceny, równoważone są inteligentnym dowcipem, często świadomie wpadającym na pole czarnej komedii. Dzięki temu nastoletni widzowie, którzy w dużej mierze są adresatem tego spektaklu, z łatwością prześledzą historię od początku do końca.
W tym momencie musimy poświęcić osobny akapit scenie, w której tytułowy potwór pojawia się pierwszy raz, we własnej osobie! Kapitalny kostium (niezwykłe połączenie filmowego Obcego ze znanym z indiańskich opowieści Wendigo) jest tu tylko powłoką dla postaci, która uosabia depresję, ale i definiuje pojęcie tragikomizmu, gdy jej „straszna” opowieść z sennego koszmaru nie trafia na podatny grunt, jakim jest nasz główny bohater, w którym zgorzknienie i realne problemy wyparły już dziecięcy strach przed zjawą z bagien i jej wątpliwym talentem do przerażania.
Talentu natomiast nie da się odmówić obsadzie aktorskiej, która łączy kreowanie ciekawych, wielowymiarowych postaci ze wspomnianym wcześniej organizacyjnym wyzwaniem, jakie postawił przed nią reżyser. Maciej Rabski wiedział jednak, że aktorzy i aktorki go nie zawiodą i miał rację, a poruszający monolog głównego bohatera (Rafał Pietrzak), wygłaszany przy jednoczesnej walce z wciągającym go sznurem, cały czas leżąc w wodzie, jest jak wisienka na torcie. Jeśli reżyser debiutuje w taki sposób, to strach pomyśleć, co zaprezentuje nam w swoich kolejnych przedstawieniach. To jest aż zbyt dobre!
Michał Derkacz
fot. Krzysztof Zatycki