Kolejna podróż "Metrem" Józefowicza. Recenzujemy przebojowy spektakl
2017-02-02 12:31:5128 stycznia 2017 w Hali Stulecia mogliśmy uczestniczyć w kolejnym już występie teatru Buffo na wrocławskiej scenie. Jak co roku zespół Janusza Józefowicza przyjechał, by wystawić kultowe już "Metro". Jednak tym razem była to szczególna trasa, bo zorganizowana z okazji 25-lecia spektaklu.
O godzinie 17.00 wnętrze budynku po brzegi wypełniło się ludźmi. Trudno było znaleźć jakieś puste przestrzenie na widowni. Widzowie nie zrazili się nawet cenami biletów, które do najtańszych nie należały. Szczególnie porównując je z cenami biletów w rodzimym teatrze aktorów, czyli Studiu Buffo. Wszystko zaczęło się z małym opóźnieniem. Choć wybiła 17:00, do Hali wciąż napływali nowi ludzie. Trudno zresztą, by było inaczej - przy imprezie na tak dużą skalę należy liczyć się z takimi obsunięciami. Jednak już od 17.00 na telebimach wyświetlane były stare nagrania, pochodzące jeszcze z początków tworzenia całego musicalu. Była to przyjemna podróż do przeszłości i szczególna gratka dla tych, którzy pamiętają spektakl sprzed kilkudziesięciu lat.
"Metro" to opowieść o młodych ludziach pragnących sukcesu i sławy. Swoją karierę rozpoczynają w podziemiach metrach po to, by później przenieść się na deski teatru. To opowieść o marzeniach, planach, emocjach i uczuciach targających młodymi ludźmi.
Trudno nie wspomnieć o wspaniałej muzyce Janusza Stokłosy połączonej z ponadczasowymi tekstami sióstr Miklaszewskich, które, choć upłynęło już 25 lat, nadal poruszają widzów. Nie można też odmówić talentu aktorom, którzy zachwycają swoim głosem i umiejętnościami.
Mimo że to już 25 rok musicalu, to jednak nie stracił on dużo na aktualności. Teksty są wciąż lekko odświeżane, by pasowały do aktualnej rzeczywistości. Może kiedyś faktycznie widowisko robiło większe wrażenie, bo było czymś nietypowym - wyrazem artystycznym, którego wtedy brakowało w polskich teatrach. Teraz do sztuki podchodzimy z większą krytycznością. Coraz trudniejsze jest zadowolenie widza, co nie znaczy wcale, że jest to niemożliwe.
Metro to po prostu wspaniałe widowisko, które przyciąga ciekawymi efektami, dopracowanymi choreografiami oraz cudownymi głosami. Fabuła jest interesująca, ale też nie jest skomplikowana, co w przypadku takiej formy rozrywki, jaką jest musical, jest dość typowe, więc nie należy zaliczać tego do wad.
Siedząc na widowni, widzimy prostą scenografię - to tylko metalowa rampa ustawiona na środku. Widz nawet nie domyśla się, że za chwilę przeniesie się w zupełnie inny wymiar - wypełniony grą świateł i efektów. Oświetlenie to był istny majstersztyk – prostą i oszczędną w rekwizytach scenę zamieniło w dynamiczną i zaskakującą przestrzeń.
Można byłoby się przyczepić do lokalizacji całego widowiska. Atmosfera Hali Stulecia nie sprzyja wydarzeniom teatralnym, gdyż jest to po prostu zbyt duża powierzchnia. Wąskie krzesełka i ścisk z każdej strony raczej nie jest tym, czego szukamy w teatrze. Jednak są to czynniki, na które nie ma wpływu. Wydarzenie skupia naprawdę dużo ludzi, więc trudno byłoby znaleźć inne miejsce, które pomieściłoby ich tyle samo. Jeśli jednak będziecie w Warszawie i znajdziecie wolny wieczór, wybierzcie się na spektakl do studia Buffo - będzie bardziej kameralnie i przyjemnie.
Natalia Wojtyła
fot. materiały prasowe