Pidżamowcy - Manhattany ekstazy [Recenzja spektaklu]
2017-12-04 14:20:07Sztuka „Pidżamowcy” została nagrodzona w II Konkursie Dramaturgicznym STREFY KONTAKTU, organizowanym przez Wrocławski Teatr Współczesny i Miasto Wrocław. Od 3 grudnia 2017 spektakl na jej podstawie można oglądać na deskach teatru WTW. Czy reżyser, Marcin Liber zapracował na miano "teatralnego Patryka Vegi"? Przeczytaj recenzję!
O twórcy kinowego „Botoksu” wspominamy tu nie bez powodu, bo nazwisko Patryka Vegi pada w samym spektaklu, a i tematyka zdaje się bliźniaczo podobna. Jednak tam, gdzie filmowy reżyser skupia się na tanim szokowaniu i po prostu nagina rzeczywistość, tam Marcin Liber stawia na prawdę, otuloną jedynie w słodko-gorzką formę spektaklu.
„Pidżamowcy” to jednak spektakl trudny do jednoznacznej oceny. W tych samych jego cechach jedni zobaczą zalety, a inni wady. Tu przykład. Przedstawienie jest bardzo dosłowne, proste i oczywiste. Jego przekaz i wydźwięk nie pozostawiają żadnego pola do własnej analizy. Co prawda, jest tu trochę metaforyki, ale trudno uwierzyć, że różni widzowie będą inaczej go interpretować. To pozornie wada, prawda? A jednak dzięki takiemu postawieniu sprawy, dostajemy spektakl wyjątkowo przystępny dla wszystkich widzów. Nie trzeba być wielkim znawcą ani teatru, ani innych dzieł kultury, by dobrze się na nim bawić i odnaleźć konkretne przesłanie i wartości, a tych tu nie brakuje. Wystarczy być znawcą… życia, by docenić sposób prezentacji tematu.
Temat zaś jest zarówno ponadczasowy, jak i szalenie modny, zwłaszcza w obliczu strajków pracowników służby zdrowia. Zastosowana w spektaklu klamra monologów, pokazująca punkty widzenia pacjentów i lekarzy, to wyznania porażająco prawdziwe, pod którymi podpisze się zapewne wielu widzów. No, przynajmniej pod jednym z nich. A jeśli klamrę mamy już za sobą, pora skomentować to, co dzieje się na scenie w części „dania głównego”.
Oto kilkoro pacjentów, z których każdy jest co najmniej umierający i każdy przedstawia się w brawurowy sposób, opisując, jak tragicznym jest przypadkiem, staje przed jedynym godnym zachodu zadaniem zdobycia kolejnych pigułek, koniecznych do „normalnego”, szpitalnego funkcjonowania. Ból nieuleczalnie chorego jest przecież nieznośny i nie da rady go nawet „zagadać”, wymyślając najróżniejsze opowieści, dla odwrócenia uwagi.
Mamy tu też wątek handlującego lekami Ampuły, bo umieranie potrafi drogo kosztować i wątek sióstr szpitalnych, które dla chorych mogą być jak ukochane matki współczucia, albo jak bezwzględne anioły zagłady. Wszystkie te tematy przeplatają się, aż do zgrabnego finału. Zanim jednak on nastąpi, na scenie zobaczymy m. in. występ muzyczny, pokaz mody szpitalnej czy potajemnie zaplanowany skok na szafkę z lekami.
Przy tym scenografia jest dość oszczędna, jak to w szpitalu – głównie krzesła, łóżka i stojaki na kroplówkę. Wśród tej skromności, buszuje grono fantastycznie utalentowanych aktorów, których za poszczególne role trzeba głośno oklaskiwać. W czasie stu minut „Pidżamowcy” wielokrotnie nas rozśmieszą, celnie ironizując i błyskotliwie wytykając absurdy polskiej służby zdrowia. Dla wielu może być to zbyt błahe, banalne wręcz. Dla innych, będzie to solidny komediodramat, w którym zobaczą odbicie własnego cierpienia. Trzeba się samemu przekonać.
Michał Derkacz
fot. Krzysztof Zatycki